Wszystkie zamieszczane zdjęcia i teksty są mojego autorstwa i
podlegają ustawie o ochronie prawa autorskiego (Dz.U. 2006 nr 90 poz. 631).
Zabrania się kopiowania, wykorzystywania i rozpowszechniania bez mojej zgody

czwartek, 13 czerwca 2013

Nowo-sezonowa depresja żony myśliwego

Nie było mnie tutaj już 100 lat- za co przepraszam wszystkich oczekujących na nowe posty. Teraz niestety nie mam zbyt wiele czasu do wygospodarowania na moje uciechy, więc i częstotliwość publikacji będzie mniejsza. Dzieci, praca..... etc.
Aktualnie jestem samotną matką z dwójką dzieci......o psie nie wspominam. Mój mąż wyjechał na 2-3 tygodnie, a mnie pozostawił z całym dobrodziejstwem inwentarza.
Tydzień już za mną. Najbardziej uciążliwy okazał się dla mnie pies, bo zazwyczaj nim zajmuje się mój mąż. Poza tym nie odczuwam żadnej różnicy.

Hahahahaha:) Tak! Żona myśliwego zazwyczaj i tak ogarnia wszystko, więc czy jest w lesie, czy poza granicami kraju, co to za różnica?!

Tym bardziej, że kiedy rozpoczął się sezon łowiecki i rogacze, jak co roku przez głowę przechodziły mi myśli rozwodowe. Odezwał się we mnie taki bunt: "Znowu ja? A dzieci do kąpieli ja? Do przedszkola odstawić ja? Zakupy? Basen? Lekarz?"
Czasami "Łza na rzęsie mi się trzęsie". Ot...tak mam!

 

Kryzys został zażegnany:) Twardym trzeba być!!! Jak się ma męża myśliwego tym bardziej trzeba być twardym!
Biorąc pod uwagę powyższe uważam, że ta delegacja wyjdzie nam na dobre.

Z rzeczy miłych: oznajmiam wszem i wobec, że żona myśliwego pierwszy raz publikuje. Na razie więcej nie napiszę, ale dostałam dzisiaj informację, że cieplutki kwartalnik o tematyce łowieckiej- z moim artykułem wrócił już z wydruku. Niebawem więcej na ten temat, bo muszę się przecież pochwalić.

Pozdrawiam wytrwałych czytelników i obiecuję poprawę!