Wszystkie zamieszczane zdjęcia i teksty są mojego autorstwa i
podlegają ustawie o ochronie prawa autorskiego (Dz.U. 2006 nr 90 poz. 631).
Zabrania się kopiowania, wykorzystywania i rozpowszechniania bez mojej zgody

czwartek, 21 lutego 2013

Modlitwa żony myśliwego

Drogi mój Boże daj mi cierpliwości,
żebym trwać umiała w cieniu tej "miłości".
Wyjazdy do lasu cierpliwie znosiła
i myślą lub mową często nie grzeszyła.

Proszę Cię o siły- potrzebne mi one,
bo przecież myśliwy wziął mnie za swą żonę.
W związku z tym nie często mąż mój w domu gości,
ja muszę ogarnąć i dzieci i włości.

Proszę Cię o miłość- taką mimo wszystko,
by ocalić moje domowe ognisko.
Żebym wybaczać umiała wypady,
no i sms-y z treścią "Nie dam rady".

Poczucie humoru niech gdzieś nie odleci,
bo na tym ucierpią tylko moje dzieci.

I jeszcze na koniec- w tej zimowej porze,
prosić bym Cię chciała o ciepło na dworze.
Niech śnieg już na polach nie leży na kupie,
 bo wtedy mój mężuś usiądzie na du...... .

                                                                              Amen

Autor: Anna Podgórni



                                     (Napisane dzisiaj, w związku z kolejnym- nocnym wypadem męża do lasu).




środa, 20 lutego 2013

Ubranie na lewą stronę i inne przesądy



Wielu z nas niby nie wierzy w zabobony i wyśmiewa je, jednak gdy przez drogę przebiegnie nam czarny kot, to plujemy przez ramię trzy razy, na tzw. wszelki wypadek.

Zabobony od wieków towarzyszą również myśliwym.

Ja sama wielokrotnie słyszałam od mojego męża, który mówi, iż nie wierzy w te głupoty, że skoro ja życzę mu "Miłego polowanka", to może już wracać do domu, bo z łowów nici.

I tak, żeby odnosić sukcesy  TRZEBA:
  • Wstać prawą nogą.
  • W dniu rozpoczęcia sezonu puścić bez strzału pierwszego napotkanego zwierza.
  • Uchylić kapelusza na widok pierwszej w sezonie zobaczonej w łowisku zwierzyny.
  • Kierować się zasadą "Im grubszy zwierz, tym wyżej bierz". I tak, w zależności od rodzaju zwierzyny na którą ma się polować:  Na pióro damę chwytamy za mały palec. Na zająca za stopę. Na dzika lub lisa za kolano. Na jelenia lub łosia za udo. Nie wspomniano nic o polowaniach na żubry i niedźwiedzie, ale zasada jest prosta i chyba można się łatwo domyślić, że nie chodzi o nos :)
  • W noc poprzedzającą polowanie należy zachować powściągliwość  w relacjach damsko- męskich, gdyż myśliwy musi być wypoczęty i mieć trzeźwy umysł. Przed samym wyjściem łowca może jedynie kobietę dotykać (wedle zasady powyżej) i napatrzeć się na nią, żeby krew mu szybciej krążyła i adrenalina wzrosła.
Za żadne skarby natomiast NIE WOLNO:
  • Przed polowaniem wstać lewą nogą.
  • Założyć ubrania na lewą stronę.
  • Jechać do lasu jeśli sąsiad, żona lub kolega pożyczy "Udanych łowów" lub "Udanego polowanka", wróży to niepowodzenie. Myśliwemu życzy się "DARZ BÓR"!!!
  • Po wyjściu na polowanie nie można odwracać głowy i oglądać się w stronę domu, choćby żona w oknie żegnała pięknym uśmiechem, bo gwarantuje to pechowe polowanie;
  • Wracać się do domu. Przeczytałam gdzieś nawet, że gdy zapomni się broni, korzystniej pożyczyć ją od kolegi, niż wrócić po swoją.
  • Do patroszenia zawijać rękawów- to odróżnia myśliwego od rzeźnika. Podobno sztuka patroszenia w ten sposób jest bardzo szybko wyuczalna, bez zbytniego szwanku dla garderoby myśliwskiej i zapewnia rychłe powodzenie w łowisku.
  • Pozwolić żeby kobieta dotknęła broni.
  • Umieszczać broni przy odzieży należącej do kobiety, ponieważ może broń zauroczyć.
Wiele też można wyczytać z zachowania psa myśliwskiego. Starym przesądem jest sposób w jaki pies załatwia swoją potrzebę. Jeśli pies jest zwrócony ogonem w stronę swego właściciela- wróży to powodzenie. Jeżeli natomiast ogon ma skierowany w przeciwnym kierunku "na puste pole"- nie zanosi się na udane polowanie.

Napotkanie po drodze do kniei starej kobiety lub zakonnicy wróży pecha podczas łowów. To samo przepowiada widok pustych wiader, konewek i innych pojemników do przenoszenia wody.
Kiedy prezydent Mościcki jechał na polowanie, przy drodze ustawiały się młode kobiety z wiadrami pełnymi wody. Były później za to odpowiednio nagradzane (mówiono, że z kasy państwowej).

Jak więc widać, jest trochę przesądów związanych z tym tematem i jestem pewna, że te wspomniane, to tylko ich mała część.

Generalnie twierdzimy, że nie jesteśmy przesądni, przecież mamy XXI wiek i płonące czarownice, rzucanie uroków itp. mamy już dawno za sobą. Badania pokazują jednak, że ponad połowa Polaków  wierzy zabobonom. Jak jest z myśliwymi? Uważam, że podobnie!

Wierzyć, czy nie?

Ja tam zanadto przesądna nie jestem, ale na wszelki wypadek mam zamiar zakupić parę wiader.  W zależności od tego, na co mój szanowny MYŚLIWY zasłuży, albo wystawię je puste wprost przed drzwi, albo stanę z napełnionymi wodą przy trakcie wiodącym do szczęśliwych łowów.



Może Wy znacie jeszcze jakieś przesądy związane z myślistwem? Czekam na komentarze :)



czwartek, 14 lutego 2013

Trudne powroty


Dzisiaj dotarło do mnie, że to już połowa lutego minęła i za dwa tygodnie rozpoczynam akcję "Mama wraca do pracy". Jak na razie myśl ta wprawia mnie w stan dziwnej nadpobudliwości, której nie potrafię opisać. Tyle mam do zrobienia: okna myć trzeba, w szafkach dzieci sprzątać, za małe ubranka odłożyć.... itd.
Wszystkie te tysiąc rzeczy kłębi się w mojej głowie, a zapału brak. Winna jest trochę pogoda, bo to, co się dzieje za oknem nie daje mi w żaden sposób mobilizacji.
Zegar zaś tyka i czas mija i bliżej, bliżej do opuszczenia rodzinnych pieleszy i oddania się w wir pracy.

Wczoraj pierwszy raz była u nas niania. Bardzo sympatyczna Pani po 50-tce. Moje dziecko, które ma bardzo ostrożne podejście do obcych, dość szybko- jak na nią, zaakceptowało nową osobę w otoczeniu i dało się nawet ponosić na rękach. Umówiłyśmy się jeszcze na parę spotkań przed 1 marca, żeby mogła poznać jej codzienne rytuały i zostać zaakceptowana do końca.

Żal mi tego wszystkiego, co mnie ominie. Kolejnych kroczków, minek przesłodkich, przytulańców i buziaków z rana, kiedy tylko otworzy swoje wielkie niebieskie oczyska, bo z rana jest najsłodsza.
Z drugiej zaś strony- ma już roczek. To co najgorsze za nami. Poradzimy sobie jakoś, bo nie mamy wyjścia. Ja już raz przez to przechodziłam przy starszej córce, więc i teraz dam radę.



Mój mąż też odczuwa nerwową atmosferę i zauważył, że coś wisi w powietrzu. Jemu w pewnym sensie też skończy się laba. Skończy się: "Zrób to, bo jesteś w domu!"

Na szczęście to MARZEC!  H u r r r r a !!!

Ktoś mało wtajemniczony pomyśli, że miesiąc jak każdy inny, ale nic bardziej błędnego. Po pierwsze wiosnę będzie czuć wszędzie i mam nadzieje skończą się śniegi i inne niedogodności związane z zimą. Po drugie zaś i najważniejsze- to martwy miesiąc w kalendarzu myśliwskim, co oznacza brak polowań i obecność męża i taty w domu.

Jak na początek, to całkiem nieźle to wygląda, ale jak zwykle "wszystko wyjdzie w praniu".

Trzymajcie za Nas kciuki.



środa, 13 lutego 2013

Nie taki myśliwy smutny.... jak Go malują


 

Kiedyś ktoś zapytał mnie: "Czy znany  jest mi humor myśliwski?".  Zastanowiłam się  trochę nad tym i stwierdzam, że chyba każda żona, czy partnerka myśliwego zna doskonale humor myśliwski!

Humor myśliwski jest wtedy, gdy koledzy przyprowadzają Twojego męża, mocno spóźnionego do domu, pod drzwiami zakładają mu kapelusz i słowami "Teraz radź sobie sam!" żegnają się z nim, a on chwiejnym krokiem zbliża się do drzwi i kluczykami od auta próbuje je otworzyć, po czym po kilkunastu minutach stwierdza, że to na pewno klucze od bramy garażowej.

Humor myśliwski jest wtedy, kiedy pytasz męża wychodzącego rano  do pracy kiedy wróci, a On odpowiada Ci niby żartobliwie, że jutro i jak najbardziej jest to prawdą, bo jest rykowisko i księżyc właśnie jest  w pełni.

Humor myśliwski jest wtedy, kiedy późno w nocy  mąż z kolegami wpada do domu, bo na rozkładzie jest zwierz i trzeba z tego powodu świętować, najlepiej, jeśli to jeleń i wszyscy biesiadnicy muszą stuknąć się kieliszkiem z każdą odnogą jego wieńca, na co trzeba dużo wódki i dużo czasu.

Humor myśliwski jest wtedy jak przez kilkanaście godzin nie możesz dodzwonić się do męża, bo albo jest nieosiągalny, albo ma wyłączony telefon.

No i co dziewczyny, pisać dalej? Znacie taki humor?

Na szczęście mój mąż jest dosyć poważną osobą i nie daje mi często takich powodów do śmiechu :)

A oto przykłady, które znalazłam w internecie:


 
                                             
 
Jedzie facet samochodem, włącza radio i słyszy:
- Uwaga! Proszę Państwa przerywamy audycję, aby podać ważny komunikat! W okolicach Warszawy wylądował statek spoza naszej planety, po pozostawieniu przybyszów odleciał. W razie napotkania UFO-nauty prosimy o zachowanie spokoju! Z obcymi można się porozumieć po polsku, tylko trzeba wolno mówić. Podajemy przybliżony opis przybyszów: mali, zieleni, łapy do samej ziemi.
Po pewnym czasie facetowi zachciało się siusiu, więc zatrzymał się przy lasku.
Włazi w krzaki i zdębiał - widzi coś - małe, zielone, łapy do samej ziemi. Wolno mówi:
- Jestem kierowcą i jadę do Warszawy.
Słyszy:
- A ja jestem myśliwym i robię kupę




Myśliwy napotyka na skraju lasu młodą dziewczynę.
- Nie boi się Pani tak sama chodzić po lesie? Jeszcze ktoś panią zgwałci...
- Gdyby pan był tak miły... to już bym dalej nie szła..




98-letni staruszek przychodzi do lekarza na badania kontrolne.
Lekarz pyta go o samopoczucie, na co staruszek odpowiada:
- Nigdy nie czułem się lepiej. Mam 18-letnią narzeczoną. Jest w ciąży i wkrótce będziemy mieć syna.
Doktor myśli chwilę i mówi:
- Niech pan pozwoli, że opowiem panu historię: Pewien myśliwy, który nigdy nie zapominał o sezonie myśliwskim, wyszedł raz z domu w takim pośpiechu, że zamiast strzelby wziął ze sobą parasol. Kiedy znalazł się w lesie, z krzaków wyszedł ogromny niedźwiedź. Myśliwy wyciągnął parasol, wycelował w niedźwiedzia i wypalił. I wie pan co stało się potem?
- Nie - odpowiada staruszek.
- Niedźwiedź padł martwy jak kłoda.
- Niemożliwe! - wykrzyknął staruszek - Ktoś inny musiał wystrzelić!
- I do tego punktu właśnie zmierzałem



Młody myśliwy ożenił się i po kilku tygodniach żali się kolegom, że jego żona nie sprząta, nie gotuje i nic w domu nie robi.
Koledzy będący doświadczonymi w tych sprawach radzą mu, żeby poświęcił żonie całą noc i tak ją wykochał, żeby jej tchu zabrakło.
Młody myśliwy posłuchał, zrobił co mu radzono i jak zwykle rano wyszedł do pracy.
Po ośmiu godzinach wraca do domu, a tam błysk: Wszystko posprzątane, świeży obiad na stole i żona uśmiechnięta.
On patrzy na to wszystko i pyta żony: "Cóż to się stało?"
A ona mu na to: "Jak Ty do mnie po ludzku, to ja do Ciebie też!!!".



Drogie moje Panie, nie pozostaje mi nic innego jak życzyć nam wszystkim dużo wyrozumiałości do humoru myśliwskiego i "LUDZKIEGO" podejścia!


Pozdrawiam serdecznie jednocząc się z Wami w humorze myśliwskim:)
 

piątek, 1 lutego 2013

Karo, który został Kendo

W styczniu Nasza Rodzina powiększyła się po raz trzeci. Długo oczekiwaliśmy na tę chwilę, planowaliśmy jak to będzie i wybieraliśmy imię posiłkując się portalami internetowymi.

Nie, nie... nie chodzi tutaj o trzecie dziecko (tego nie planujemy, ale nie ma co się zarzekać, bo do menopauzy jeszcze daleko). W Naszym domu zawitał dwu-miesięczny gończy polski Kendo "Cicha Sfora", po ojcu Wielki Łowca "Kłusująca Sfora"i matce Dona "Czarcie Błoto".

Mój mąż wybrał się po niego wraz ze swoimi kolegami w całodzienną podróż, tj. 340 km w jedną stronę od nas.

W tym samym czasie ja zapakowałam do samochodu dzieci i pojechaliśmy po wyprawkę dla psa. Kupiliśmy miskę, karmę i chrupki w wersji junior, itd. po prostu "szał".


Nasza 6-letnia córka czekała na nich z niecierpliwością do 23.00, potem padła. W zaplanowany dzień wyjazdu był mróz, opady śniegu, a co za tym idzie ślizgawka na drogach, więc podróż okazała się dłuższa.

Nowy członek rodziny zawitał do nas około północy.


Mąż oczywiście przyniósł go do sypialni i poprosił, żebym z nim poszła do pokoju córki. Ona zmęczona czekaniem ani drgnęła, natomiast pies miał niezłą zabawę targając kolejne pluszaki.

Po pierwszej fali radości, przyszedł czas na pierwszą wspólną noc. Według wcześniejszych planów piesek miał spać w garażu, ale jak to z planami bywa, wzięły one w łeb po 15-stu minutach. Pisk i szczekanie były tak okropne, że piesek skończył w salonie, przy moim mężu.

Rano kiedy wstała Oliwka (nasza 6-letnia córka) przytulańcom i radości nie było końca, obawialiśmy się nawet, że z poniedziałkowego przedszkola będą nici.

Po południu przyszedł czas na decyzję w sprawie imienia psa.

Ja od początku stawiałam na Nałóg, jakoś dziwnie mi to imię pasowało... (ha, ha, ha).
Moja córcia, zaproponowała Karo i nie myślała z nami dyskutować na ten temat, miał być Karo i już!
Mąż nie miał propozycji i po przemyśleniach przystanął na Karo.

Był jednak problem, piesek w metryce był Kendo i po bardzo burzliwych dyskusjach przystaliśmy na KENDO.


Ja zapowiedziałam mężowi, że  nie będę przy nim nic robić, ponieważ uważałam, że może przywieźć psa jak będzie ciepło i  nie ruszałam nawet palcem.
Pierwszy dzień piesek był w domu i załatwiał potrzeby w naszym salonie. Ja maniaczka porządków myłam podłogę cztery razy dziennie i zaciskałam zęby nawet kiedy wskakiwał na naszą raczkującą Lenkę i lizał jej buźkę.
Dzień później myślałam, że mnie trafi! W domu zaczęło pachnieć ..... nieprzyjemnie i Lenka nie miała możliwości raczkowania z powodu pieska , który skakał jej do twarzy i każdą zabawkę ślinił solidnie.


Dwa dni po pobycie Kenda u nas w domu rozmowa mojej córki z mężem:
Córka: - Tata, a ty już miałeś psa myśliwskiego?
Mąż: - Tak kochanie miałem posokowca - Dorę-na tego psa zarwałem Twoją mamę!  (żart)
Córka- Pamiętam Dorę jak była u dziadka. Mamo czy to prawda?
Ja: - Tak kochanie- na pierwszego psa mnie tato zarwał, a w związku z drugim się z nim rozwiodę !  (powiedziałam załamana obsikanym salonem).

Dwa dni później Kendo skończył w garażu! Mój mężuś nie lubił za bardzo sprzątania po nim.

Piesek przyjął to dość dobrze , piszczał około godziny, a potem wyluzował.

Mąż sprzątając po nim w garażu, też czasem wygłasza ciekawe opinie (szczególnie wtedy jak myśli, że nikt nie słyszy), ostatnio nawet słyszałam, przy sprzątaniu kupy: "Dziadu- jak tylko zrobi się ciepło lądujesz w kojcu!"

Generalnie wszyscy są w tej czarnej mordce zakochani, kojec ma  już gotowy, rośnie jak na drożdżach i co dzień zaskakuje nas czymś nowym!


Więc- ABY DO WIOSNY KOCHANI !!!