Wszystkie zamieszczane zdjęcia i teksty są mojego autorstwa i
podlegają ustawie o ochronie prawa autorskiego (Dz.U. 2006 nr 90 poz. 631).
Zabrania się kopiowania, wykorzystywania i rozpowszechniania bez mojej zgody

piątek, 1 lutego 2013

Karo, który został Kendo

W styczniu Nasza Rodzina powiększyła się po raz trzeci. Długo oczekiwaliśmy na tę chwilę, planowaliśmy jak to będzie i wybieraliśmy imię posiłkując się portalami internetowymi.

Nie, nie... nie chodzi tutaj o trzecie dziecko (tego nie planujemy, ale nie ma co się zarzekać, bo do menopauzy jeszcze daleko). W Naszym domu zawitał dwu-miesięczny gończy polski Kendo "Cicha Sfora", po ojcu Wielki Łowca "Kłusująca Sfora"i matce Dona "Czarcie Błoto".

Mój mąż wybrał się po niego wraz ze swoimi kolegami w całodzienną podróż, tj. 340 km w jedną stronę od nas.

W tym samym czasie ja zapakowałam do samochodu dzieci i pojechaliśmy po wyprawkę dla psa. Kupiliśmy miskę, karmę i chrupki w wersji junior, itd. po prostu "szał".


Nasza 6-letnia córka czekała na nich z niecierpliwością do 23.00, potem padła. W zaplanowany dzień wyjazdu był mróz, opady śniegu, a co za tym idzie ślizgawka na drogach, więc podróż okazała się dłuższa.

Nowy członek rodziny zawitał do nas około północy.


Mąż oczywiście przyniósł go do sypialni i poprosił, żebym z nim poszła do pokoju córki. Ona zmęczona czekaniem ani drgnęła, natomiast pies miał niezłą zabawę targając kolejne pluszaki.

Po pierwszej fali radości, przyszedł czas na pierwszą wspólną noc. Według wcześniejszych planów piesek miał spać w garażu, ale jak to z planami bywa, wzięły one w łeb po 15-stu minutach. Pisk i szczekanie były tak okropne, że piesek skończył w salonie, przy moim mężu.

Rano kiedy wstała Oliwka (nasza 6-letnia córka) przytulańcom i radości nie było końca, obawialiśmy się nawet, że z poniedziałkowego przedszkola będą nici.

Po południu przyszedł czas na decyzję w sprawie imienia psa.

Ja od początku stawiałam na Nałóg, jakoś dziwnie mi to imię pasowało... (ha, ha, ha).
Moja córcia, zaproponowała Karo i nie myślała z nami dyskutować na ten temat, miał być Karo i już!
Mąż nie miał propozycji i po przemyśleniach przystanął na Karo.

Był jednak problem, piesek w metryce był Kendo i po bardzo burzliwych dyskusjach przystaliśmy na KENDO.


Ja zapowiedziałam mężowi, że  nie będę przy nim nic robić, ponieważ uważałam, że może przywieźć psa jak będzie ciepło i  nie ruszałam nawet palcem.
Pierwszy dzień piesek był w domu i załatwiał potrzeby w naszym salonie. Ja maniaczka porządków myłam podłogę cztery razy dziennie i zaciskałam zęby nawet kiedy wskakiwał na naszą raczkującą Lenkę i lizał jej buźkę.
Dzień później myślałam, że mnie trafi! W domu zaczęło pachnieć ..... nieprzyjemnie i Lenka nie miała możliwości raczkowania z powodu pieska , który skakał jej do twarzy i każdą zabawkę ślinił solidnie.


Dwa dni po pobycie Kenda u nas w domu rozmowa mojej córki z mężem:
Córka: - Tata, a ty już miałeś psa myśliwskiego?
Mąż: - Tak kochanie miałem posokowca - Dorę-na tego psa zarwałem Twoją mamę!  (żart)
Córka- Pamiętam Dorę jak była u dziadka. Mamo czy to prawda?
Ja: - Tak kochanie- na pierwszego psa mnie tato zarwał, a w związku z drugim się z nim rozwiodę !  (powiedziałam załamana obsikanym salonem).

Dwa dni później Kendo skończył w garażu! Mój mężuś nie lubił za bardzo sprzątania po nim.

Piesek przyjął to dość dobrze , piszczał około godziny, a potem wyluzował.

Mąż sprzątając po nim w garażu, też czasem wygłasza ciekawe opinie (szczególnie wtedy jak myśli, że nikt nie słyszy), ostatnio nawet słyszałam, przy sprzątaniu kupy: "Dziadu- jak tylko zrobi się ciepło lądujesz w kojcu!"

Generalnie wszyscy są w tej czarnej mordce zakochani, kojec ma  już gotowy, rośnie jak na drożdżach i co dzień zaskakuje nas czymś nowym!


Więc- ABY DO WIOSNY KOCHANI !!!






8 komentarzy:

  1. Piesek cudny:) Ja sama do niedawna posiadałam dwa (jamnika i posokowca bawarskiego)teraz po śmierci Tropcia została nam Sonika przygarnięty z łańcucha posokowiec ale muszę przyznać,że jest naszym wielkim szczęściem i radością. Mój Hubert(3 latka) kocha ją bardzo a ona jak to posokowiec uwielbia spanie w łóżku jeśli tylko jej się to uda, podkrada jedzenie i za nic nie można jej dobudzić rano z jej legowiska. Za to w lesie taka dwójka jak nasza nie miała sobie równych. Pozdrawiam i życzę cierpliwości OPŁACA SIĘ!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mąż wcześniej też miał posokowca bawarskiego- Dorę. Wszyscy byliśmy z nią bardzo związani i dobrze pracowała w lesie. To mądre i wdzięczne psy.
      Teraz mamy tego małego urwisa i musimy wytrzymać ten okres.
      Dziękuję serdecznie za komentarz i pozdrawiam:)

      Usuń
  2. żona myśliwego :)1 lutego 2013 23:41

    Przesłodki :) Nasz piesek w kojcu, prędzej ja bym go wpuściła do domu niż mąż :) Ale najbardziej słucha oczywiście swojego pana... Uwielbiają wspólne wypady na kaczki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasz był w domu tylko tymczasowo, bo mały! Na wiosnę też pójdzie do kojca- ma być myśliwski, a nie kanapowy! Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. żona myśliwego :)2 lutego 2013 01:56

      Często to słyszę jak próbuję go trochę rozpieścić ;)- ma być myśliwski nie kanapowy :)

      Usuń
    3. Ha,ha,ha.... U nas przy dziewczynkach, też będzie rozpieszczany :)

      Usuń