Jakiś czas temu mój mąż myśliwy i leśniczy zarazem, był na prelekcji w Przedszkolu u Naszej 6-letniej córki. Ona uwielbia kiedy tata w mundurze przychodzi opowiedzieć coś o lesie i wszyscy wkoło pytają ją: " To Twój tata?" Wraca wtedy dumna do domu i nie może skończyć opowiadać, co tata mądrego mówił przedszkolakom. Pamięta najdrobniejsze szczegóły
i niemal każde słowo.
Słyszałam też kiedyś jej rozmowę z rówieśnikami. Kolega rzucił mimochodem, że "Te rogi jelenia, to fajne takie". Oliwia wzburzyła się okropnie i skwitowała: "Rogi, to ma krowa, a jeleń poroże".
Zdumiewa mnie, że moje 6-letnie dziecko nigdy na sygnałówkę nie powie trąbka i wie, że na niej gra się sygnały myśliwskie, które (choć nie potrafi ich nazwać) poznaje bez trudu.
Wie, co to ambona, szable, fajki i wieniec.
Z jednej strony dziwi mnie to ogromnie, bo nigdy nikt jej specjalnie tego nie tłumaczył.
Z drugiej zaś myślę sobie, że Nasze dzieci są nasiąknięte tradycją myśliwską od urodzenia.
W związku z tym, że prowadzimy dom otwarty, w którym brać łowiecka mojego męża jest zawsze mile widziana, gości u nas wielu Wspaniałych Myśliwych, którzy uwielbiają z pasją rozmawiać o polowaniach. A dziecko niby nie słucha, ale swoje z rozmów wyciągai zapamiętuje.
Zdarza się czasami, że do Naszego domu przychodzą małe dzieci, które nigdy wcześniej nie miały kontaktu z myśliwymi i patrzą przerażone na medaliony dzika i jelenia, bojąc się ich prawdziwie i okropnie.
Nasze dzieci nigdy nie okazywały strachu na widok tych wypchanych głów. Wręcz przeciwnie lgnęły do nich.
Rocznej Lenie, kiedy się uderzy i zanosi płaczem, wystarczy powiedzieć "Gdzie jest dzik?" i od razu płacz słabszy i rączka w górę podniesiona żeby móc zrobić "a ty dziku!"
Męczy też gęś, która jeszcze stoji w jej zasięgu, bo na podłodze i w związku z tym codziennie jest wygłaskana na wszystkie możliwe strony.
Mój mąż śmieje się czasami i mówi, że kiedyś któraś z dziewczynek przejmie po nim pasję do polowaczki.
Początkowo złościło mnie takie jego gadanie, bo wyobrażałam sobie moje dziecko na ambonie, w ciemnym lesie. Poza tym byłam przeciwna, bo wiem, że myśliwstwo pochłania strasznie dużo czasu, także rodzinnego i nie jestem przekonana, czy to dobry pomysł dla kobiety. Znam Dianę, która bardzo przeżywała fakt, iż w związku z tym, że została mamą nie może intensywnie polować, a kiedy księżyc był w pełni niemal płakała.
No cóż, jeśli któraś zechce pójść śladami dziadka i ojca, to chociaż będę się martwić, nie będę protestować.
Teraz jestem pewna, że nie chciałabym żeby ich nauka poszła w las, a One niech same zadecydują czy ich drogi poprowadzą do lasu :)