Wszystkie zamieszczane zdjęcia i teksty są mojego autorstwa i
podlegają ustawie o ochronie prawa autorskiego (Dz.U. 2006 nr 90 poz. 631).
Zabrania się kopiowania, wykorzystywania i rozpowszechniania bez mojej zgody

sobota, 23 marca 2013

Myśliwskie dzieci

Jakiś czas temu mój mąż myśliwy i leśniczy zarazem, był na prelekcji w Przedszkolu u Naszej 6-letniej córki. Ona uwielbia kiedy tata w mundurze przychodzi opowiedzieć coś o lesie i wszyscy wkoło pytają ją: " To Twój tata?" Wraca wtedy dumna do domu i nie może skończyć opowiadać, co tata mądrego mówił przedszkolakom. Pamięta najdrobniejsze szczegóły
i niemal każde słowo.

Słyszałam też kiedyś jej rozmowę z rówieśnikami. Kolega rzucił mimochodem, że "Te rogi jelenia, to fajne takie". Oliwia wzburzyła się okropnie i skwitowała: "Rogi, to ma krowa, a jeleń poroże".

Zdumiewa mnie, że moje 6-letnie dziecko nigdy na sygnałówkę nie powie trąbka i wie, że na niej gra się sygnały myśliwskie, które (choć nie potrafi ich nazwać) poznaje bez trudu.

Wie, co to ambona, szable, fajki i wieniec.

Z jednej strony dziwi mnie to ogromnie, bo nigdy nikt jej specjalnie tego nie tłumaczył.
Z drugiej zaś myślę sobie, że Nasze dzieci są nasiąknięte tradycją myśliwską od urodzenia.
W związku z tym, że prowadzimy dom otwarty, w którym brać łowiecka mojego męża jest zawsze mile widziana, gości u nas wielu Wspaniałych Myśliwych, którzy uwielbiają z pasją rozmawiać o polowaniach. A dziecko niby nie słucha, ale swoje z rozmów wyciąga
 i zapamiętuje.

Zdarza się czasami, że do Naszego domu przychodzą małe dzieci, które nigdy wcześniej nie miały kontaktu z myśliwymi i patrzą przerażone na medaliony dzika i jelenia, bojąc się ich prawdziwie i okropnie.

Nasze dzieci nigdy nie okazywały strachu na widok tych wypchanych głów. Wręcz przeciwnie lgnęły do nich.

Rocznej Lenie, kiedy się uderzy i zanosi płaczem, wystarczy powiedzieć "Gdzie jest dzik?" i od razu płacz słabszy i rączka w górę podniesiona żeby móc zrobić "a ty dziku!"
Męczy też gęś, która jeszcze stoji w jej zasięgu, bo na podłodze i w związku z tym codziennie jest wygłaskana na wszystkie możliwe strony.

Mój mąż śmieje się czasami i mówi, że kiedyś któraś z dziewczynek przejmie po nim pasję do polowaczki.
Początkowo złościło mnie takie jego gadanie, bo wyobrażałam sobie moje dziecko na ambonie, w ciemnym lesie. Poza tym byłam przeciwna, bo wiem, że myśliwstwo pochłania  strasznie dużo czasu, także rodzinnego i nie jestem przekonana, czy to dobry pomysł dla kobiety. Znam Dianę, która bardzo przeżywała fakt, iż w związku z tym, że została mamą nie może intensywnie polować, a kiedy księżyc był w pełni niemal płakała.

No cóż, jeśli któraś zechce pójść śladami dziadka i ojca, to chociaż będę się martwić, nie będę protestować.

Teraz jestem pewna, że nie chciałabym żeby ich nauka poszła w las, a One niech same zadecydują czy ich drogi poprowadzą do lasu :)


13 komentarzy:

  1. żona myśliwego :)24 marca 2013 01:23

    Coś o tym wiem... Mój synek ma wprawdzie dopiero 7 miesięcy,ale chce czy nie chce musi słuchać o taty wyjazdach do lasu. Jak tylko mąż wraca do domu opowiada mu wszystko ze szczegółami :) I oczywiście mówi jak to będą razem jeździli do lasu... Więc tak naprawdę nie mam tutaj chyba nic do powiedzenia... Myślę,że on sam będzie tego chciał i pójdzie w ślady taty, dziadka, pradziadka... A później dołączy do naszego grona kolejna żona myśliwego która będzie przechodziła przez to wszystko co my ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda. Z tego co piszesz, to Twój synek jest "obciążony genetycznie".
      Moja teściowa przed ślubem powiedziła mi trochę prawdy na temat życia z myśliwym. Ostatnie zdanie tej rozmowy brzmiało: "Żebyś wiedziała co Cię czeka i później nie płakała". Kiedyś Ty też porozmawiaj ze swoją przyszłą synową, albo mam lepszy pomysł- pokaż jej mojego bloga :)

      Usuń
  2. Życzę Pani dzieciom z całego serca, żeby nauczyły się czerpać przyjemność z relacji z żywymi zwierzętami, a nie nauczyły się zabijania dla przyjemności jak to czyni ich Tata. Teraz wypchane głowy to dla nich zabawka (inna sprawa, że makabryczna), ale kiedyś będą się tego wstydzić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Naasze dzieci są wychowywane w klimacie jaki panuje u nas w dom- czyli również obcują z myśliwstwem. Ich tata. a mój mąż "Nie zabija dla przyjemności" jest myśliwym, a nie kłósownikiem. Dużo więcej robi dla zwierzyny żeby żyła spokojnie w lesie, np. teraz kiedy są mrozy. Ktoś kto ma nastawienie tak bardzo negatywne do myślistwa jak Pan nie bardzo będzie chciał to zrozumieć. Rozumiem, że jest Pan wegetarianinem i nie spożywa mięsa "Dla Przyjemności". Zapraszam do przeczytania mojego postu "ETYKietA myśliwka" i mimo wszystko dziękuję za komentarz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kłusownicy zabijają dla jedzenia, robią to okrutnie i często bezmyślnie. Myśliwi zabijają dla rozrywki i trofeów w ramach swoistego hobby. Jedni i drudzy mocną zaburzają naturalną homeostazę lasu. Pragnąłbym aby jedni i drudzy dali szansę przyrodzie "być sobą".
      A zabijamy wszyscy, choćby swoim istnieniem i korzystaniem z dóbr cywilizacji. Ale jakby nie patrzeć i nie oceniać myśliwi robią to chętniej i na większą skalę niż inni.

      Usuń
    2. Skoro tak, to bardzo się cieszę, oby wszyscy myśliwi potrafili zadowolić się pięknem przyrody bez rozlewu krwi i zamienili w końcu strzelby na aparaty fotograficzne :)

      Usuń
  4. Jak Pani postrzega zaangażowanie w myślistwo? Czy jest to swoista misja którą chciał nie chciał należy wykonać, czy może jest to styl życia, pasja. Jak to odbiera pani mąż. Polski Związek Łowiecki jest przecież zrzeszeniem ludzi którzy wstępują do niego dobrowolnie. Czy można kochać zwierzęta, las, przyrodę i być jednocześnie myśliwym?

    Ja osobiście nie jem mięsa od 15 lat. Uważam że ludzie w dzisiejszych czasach, kiedy jest nadprodukcja w rolnictwie, kiedy 40% budżetu UE jest topione w dofinansowanie nierentownej, zbyt wydajnej produkcji rolniczej, jedzenie mięsa to tylko przyjemność której można "oszczędzić" innym odczuwającym istotom. Ciekawym argumentem przeciw spożywaniu mięsa, który u mnie dojrzał, (rzadko spotykanym u wegetarian) jest ten, stojący w opozycji do krajów uprzemysłowionych i obstający za krajami trzeciego świata. Ekonomia globalnego kapitalizmu jest rujnująca dla słabych, zacofanych i niewydolnych krajów. Jeśli my Europejczycy mamy jeść dla przyjemności a dla poszerzenia doznań smakowych wzbogacać jadłospis o dziczyznę a nawet jagnięcinę, to ja nie zgadzam się na taki układ na świecie. To nie uczciwe. Zdaje się że chyba tym samym nie jem zwierząt ze współczucia dla ludzi. Nie wykluczone że jestem jakiś dziwny :)


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślistwo u mojego męża, to zdecydowanie pasja, ale również praca, ponieważ jest leśniczym do spraw łowieckich. Ma ogromnie dużą wiedzę dotyczącą zwierzyny, przyrody, drzew itd. Chciałabym choć w 1/4 kochać tak swoja pracę jak mój mąż. Misja? Nie lubię takich określeń, ale kiedy myślę o tym, że czasami nie ma go w domu przez 2-3 dni, bo jest coś pilnego do zrobienia i nie wychodzi wtedy z lasu, to może i MISJA, to dobre słowo.
      A co do jedzenia mięsa, może zdziwię Pana, ale ja również nie jadam dziczyzny i generalnie za mięsem nie przepadam.

      Usuń
  5. "I chociaż na odstrzale mają daniela, nie zrealizują odstrzału, bo uciecha z ich obcowania w kole jest większa niż z zapolowania na nie."

    To bardzo wartościowe podejście. Przyszło mi na myśl że z podobnych względów zachowały się w lasach stare drzewa które później otoczono opieką jako pomniki przyrody. Ludzie czasem tak mają, że mając wybór, podejmują się zachowania przy życiu czegoś co uchodzi za wartościowe. Szkoda że ta wartość nie odnosi się do samej przyrody a tylko do względów osobistych doznań, wartości kulturowych. No ale człowiek nie byłby człowiekiem gdyby patrzył dalej niż na czubek własnego nosa.

    OdpowiedzUsuń
  6. "Lesie Miejski Koło Giżycka"- zapraszam w BORY STOBRAWSKIE. Będziemy razem podziwiać piękno przyrody, o którym piszesz. Krajobraz jest niesamowity: ze względu na zwierzęta, roślinność i pomniki przyrody. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja wolę świerki, graby i dęby okraszone podmokłymi nieckami wśród pagórków. Swoją wrażliwość przyrodniczą ugruntowałem na Puszczy Boreckiej, Las Miejski to pozostałość po tym co zostało z mazurskich puszcz- podobny jest to Puszczy Boreckiej. Moim prawdziwym domem jest jednak Puszcza Białowieska. Wszystko co ma w sobie udział sosny większy niż 20% mnie odstrasza.
    Ale u was nie byłem, nie widziałem.

    OdpowiedzUsuń
  8. "A co do jedzenia mięsa, może zdziwię Pana, ale ja również nie jadam dziczyzny i generalnie za mięsem nie przepadam."

    Czego to kobiety nie zrobią by być szczupłe i powabne :)

    OdpowiedzUsuń